Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeżeli zasię Henryk będzie pobity (mówił dalej tenże D’Arcy), obdarzy ich znaczniejszemi posiadłościami w Anglji. Ach, bodajby nam licho wzięło tę Normandję... boć ona przez wiele jeszcze lat będzie przekleństwem naszego kraju!“
— „Amen!“, dopowiedział Hugo. „Ale jak sądzisz? czy wojna zawita i w nasze strony?“
— „Od północy ona tu nie przyjdzie“, odrzekł De Aquila. „Atoli morze zawżdy stoi otworem. Jeżeli baronowie osiągną przewagę, Robert napewno pośle do Anglji nowe zastępy, a wtedy, jako mi się widzi, wyląduje tutaj, kędy lądował ongi jego rodzic, Wilem Zdobywca. W dobrą godzinę zjechaliście tu ze swym towarem... bo targ będzie nielada! Pół Anglji stoi w płomieniu, a tu u stóp naszych“ (to mówiąc, grzmotnął obcasem o bryły kruszcu pod stołem) „leży tyle złota, że możnaby niem poruszyć do walki wszystkich ludzi orężnych w całem chrześcijaństwie.“
— „A cóż z niem poczniem?“, spytał Hugon. „Nie mam-ci ja w Dallington takowej wieży obronnej, gdziebym mógł to przechować. Jeżeli zaś je zakopiem, komuż tedy ufać będziemy mogli?“
— „Mnie“ odparł De Aquila. „Mury Pevensey’u są silne! Prócz Jaśka, który wierny mi jest jak pies, nikt nie wie, co się w nich kryje.“ To rzekłszy, odsunął zasłonę przy strzelnicy i ukazał nam loch głębokiej studni, wyżłobiony w grubej ścianie.
— „Kazałem ją wykuć, by mieć wodę do picia“ wyjaśnił, „ale znaleźliśmy tu jeno słoną wodę, która