Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ny, cny Hugonie. Patrzaj-no! Wszak sobie wezmę tylko połowę zdobycznego złota.“
— „Wcale nie czynięć przygany, mój Witto“, rzecze Hugon. „Wesoła to była przygoda; a jak nas tu jest trzydziestu pięciu, dokonaliśmy rzeczy takich, na jakieby się nie ważyli inni ludzie. Jeżeli dożyję dnia powrotu do mej Anglji, wystawię sobie z przypadającego na mnie działu zdobyczy wysokie grodzisko ponad Dallingtonem.“
— „Ja zasię nakupię bydła, bursztynu i ciepłych szkarłatnych szatek dla mej żony“, odrzekł Witta, „i będę władał całą krainą u wnijścia fiordu Stavangerskiego. Odtąd już wielu ludzi będzie dobywać miecza w mojej sprawie. Ale wpierw musim powrócić na północ wraz z naszym drogocennym skarbem i modlić się, byśmy po drodze nie napotkali korsarzy.“
— Nie było nam do śmiechu, ba, trawiła nas troska. Baliśmy się utracić choćby okruszynę onego złota, dla którego stoczyliśmy tak srogą bitwę z djabłami-borutami.
— „A gdzież jest czarownik?“ zapytałem, nie widząc nigdzie żółtego człeka, a uważając, że Witta wpatruje się w mądre żelazo.
— „Ano, poszedł do swej ojczyzny“, odrzekł Witta. „Zerwał się w ową noc, gdyśmy wydobywali się z owej błotnistej kniei, i oznajmił, iż dostrzega już kraj swój za drzewami. Skoczył w błoto i nie odpowiadał nam na nasze wołania. Przeto wkońcu przestaliśmy go nawoływać. Osta-