Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i żelazny most runie, tak jak runie i tunel Stampede, a wrażenie będzie tu jeszcze bardziej przejmujące.
Późną nocą najechaliśmy na skunksa, przejechaliśmy go w ciemnościach. Wszystko, co mówią o skunksach, jest prawda. Odór, jaki roztaczają, jest rzeczywiście przerażający.





XXVIII.
Opowiada, jak Yankes Jim przedstawił mnie Dyomie z Rozstajnych Dróg na wybrzeżach Yellowstone, i jak zawarłem znajomość z niemieckim żydem. — Kończy się obchodem republikańskiego święta czwartego lipca.

Liwingstone jest miasteczkiem z dwoma tysiącami mieszkańców, od którego odchodzi boczna linia drogi żelaznej, prowadząca do „Yellowstone-National-Park“. Leży ono wśród łąk, a w pobliżu przepływa rzeka Yellowstone i wznoszą się góry, od których rzeka płynie. Jedna jest tylko ulica w miasteczku, a na tej ulicy kucyk, mała klaczka-źrebię, zaprzężona do wózka, stoją spokojnie w oślepiającym blasku słońca, podczas gdy ich pan, cow-boy, goli się w sklepie jedynego golarza. Zwiedziłem całe miasto razem z szynkowniami w ciągu dziesięciu minut i poszedłem rozciągnąć się na murawą porosłej pochyłości góry. U samego podnóża przeleciało stado koni, pędzone przez dwóch konnych ludzi. Był to widok, który na zawsze pozostanie mi w pamięci. Lekki