Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ludzi na obowiązkowe dozory. Często zdarza się, że bydło jest na relsach, a wtedy lokomotywa ucieka się do istnie szatańskiego gwizdania. Opowiadający był w młodości maszynistą, więc skracał nam drogę opowiadaniem rozweselających anegdot, co nam się może przytrafić wrazie najechania naprzykład na cielę.
— Cielę wpadnie pod miotełki i wysadzi lokomotywę z szyn. Pamiętam, jak raz świnia wykoleiła cały spacerowy pociąg; sześćdziesięciu było zabitych.


∗                ∗

Spuściliśmy się wgłąb Oregonu, w kraj budulcu i pszenicy. Jechaliśmy naprzemian między łanami pszenicy i jodłowemi lasami, ale głównie między jodłami, zanim dojechaliśmy do Portlandu, z pięćdzieciu tysiącami mieszkańców, oświetlonego elektrycznością, naturalnie, również naturalnie pozbawionego bruków i posiadającego przystań wodną, położoną o sto mil od brzegu morza, na którem wielkie statki ładują towar. Biedne to miasto wrzeszczy na całe gardło, że na całem wybrzeżu oceanu Spokojnego żadne miasto nie może mu wyrównać. Ogłasza ono tę wieść jodłom, które od górskich szczytów ciągną się jednolitą gęstwiną prawie do granic miasta.
Portland wyrabia stolarszczyznę do budowy domów, piwo i bryczki, cegłę i biszkopty, a choćby kto o tem nie wiedział, widoki miasta, pomieszczone w widocznych miejscach, z wykazem zysków, jakie te wyroby przynoszą, objaśniają nieświadomych. Wszystko to jest odpowiednie i właściwe dla świeżo powstają-