Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozkładają poły munduru, ażeby dojrzeć sterczący w kieszeni nabity rewolwer. Dość wiedzieć, że na stu ludzi w szynkowniach i restauracyach pięćdziesięciu ma przy sobie broń palną. Chińczyk zwabia w zasadzkę nieprzyjaciela i sieka go dokładnie na kawałki swoją siekierką, a wtenczas dzienniki wyją nad dzikiem okrucieństwem poganina. Włoch oporządza przyjaciela długim nożem lub sztyletem... Dzienniki ubolewają nad dzikością cudzoziemca... Irlandczycy i urodzeni kalifornijczycy w chwilach niezadowolenia posługują się rewolwerem nie raz, lecz sześćkroć razy. Dzienniki zaznaczają wypadek i na sąsiedniej szpalcie zapytują: czy świat cały może się równać z miastem San-Francisco pod względem postępu? Amerykanie, rozkochani w swym kraju, odpowiedzą, że takie rzeczy zdarzają się tylko w najniższych sferach. A jednak w tej chwili właśnie były sędzia, który został przez drugiego sędziego wsadzony do więzienia, poprzysięga krwawą zemstę swemu przeciwnikowi. Dziennikarze zbadali obie strony i oczekują jaknajgorszego zakończenia.
A teraz pozwólcie mi nabrać tchu, aby rzucić klątwę na służącego, murzyna, i pośrednio na murzynów wogóle. Zrobiono murzyna obywatelem kraju, z prawem głosowania, a zatem oba polityczne obozy starają się go sobie zjednać. Ale on nie przystał ani tu, ani tam. Murzyn służący podczas jednego obiadu dopuści się tylu głupstw, do jakich byłby zdolny chyba parobek wzięty prosto od pługa, i będzie ciągle popełniał te same błędy. Jest to bydlę z ciężkim chodem, nierozgarnięte, z niezgrabnemi łapami,