Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A teraz przechodzę do ważnej kwestyi amerykańskiej — do pijaństwa.
Wiadomo, że Amerykanie nie piją przy jedzeniu, jak to czynią zwykle rozsądni ludzie. Właściwie powiedziawszy, Amerykanin nie jada. On się tylko nadziewa jedzeniem przez dziesięć minut, trzykrotnie w ciągu dnia. Nie macie też pojęcia, co to znaczy „poczęstunek“ na tym zachodnim skłonie amerykańskiego lądu. Weźmy jeden przykład. O godzinie 10-ej minut 30 przed południem człowiek uczuwa potrzebę podniecających napojów. Jest on w towarzystwie dwóch znajomych. Wszyscy trzej wchodzą do najbliższego baru i wypijają trzy kieliszki whisky. Rozmawiają dwie minuty, drugi, a potem trzeci częstują pierwszego, następnie wychodzą na ulicę, dwóch z nich uboższych o dwa kieliszki, a jeden z dwoma kieliszkami więcej — niż potrzebował — w żołądku. Etykieta zabrania odmawiać. Nie widziałem dotąd wprawdzie pijanego na ulicach, ale więcej słyszałem o pijaństwie białych mieszkańców San-Francisco i więcej tam widziałem przyzwoitych ludzi zrujnowanych skutkiem pijaństwa, niżbym sobie życzył. A nałóg ten grasuje we wszystkich klasach społeczeństwa. Zdumiałem się niezmiernie, gdy na przyjemnem wieczornem zebraniu usłyszałem padające z pięknych usteczek słowa o człowieku, z którym łączyły ich właścicielkę stosunki zażyłości: „był pijany.“ Słowa te były wymówione bez najlżejszego wzruszenia. I to mnie najwięcej zadziwiło. Ale klimat Kalifornii łagodzi skutki nadużyć i zaciera zdradziecko wszystkie ślady. W tutejszem powietrzu człowiek nie dostaje zmarszczek, ani nie puchnie. Wygląda napozór kwitnąco, ma jasne spoj-