Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lub nucąc, albo wykałając zęby, albo też przerywając rozmowę z tobą dla przeprowadzenia rozmowy z kim innym. Wszystkie te ćwiczenia mają na celu, o ile mi się zdaje, przekonać się, że jest on człowiekiem niezależnym i równym tobie. Sądząc z powierzchowności i wielkości brylantów, noszonych przez niego, wygląda nawet na coś wyższego od siebie. Niepotrzebnie też kładzie on nacisk na tę swoją niezależność. Interes jest interesem, a człowiek, otrzymujący płacę zato, żeby obsługiwał drugiego, może i powinien oddać się cały spełnianiu tego obowiązku.
W obszernej, marmurem wyłożonej sieni, w blasku elektrycznego światła, siedziało kilkudziesięciu mężczyzn, a dla ich wygody i użytku stały spluwaczki różnorodnych systemów i rozmiarów. Wielu z tych panów ubranych było w długie surduty i cylindry, w strój, który my uważamy za galowy, ale pluli wszyscy bez wyjątku. Pluli z zasady. Spluwaczki stały wszędzie: na schodach, w sypialniach, a! i w miejscach, których się nie wymienia. Kwitły w całej wspaniałości, ustawione rzędem w bufecie, i wszystkie były w użyciu.
Napadł mnie drugi reporter. Chciał się dowiedzieć, ile mil kwadratowych mają Indye? Odesłałem go do książek, ale on chciał to usłyszeć z moich własnych ust, ja zaś nie chciałem mu powiedzieć. Potem przerzucił się, tak jak ów pierwszy, do rozpytywania o szczegóły, dotyczące dziennikarstwa w Indyach. Ośmieliłem się uczynić uwagę, że wewnętrzne stosunki i gospodarka dziennika obchodzą najwięcej współpracowników.