Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mieszające się z czystym, zdrowym zapachem jodeł, którym oddychaliśmy cały dzień. Wiedzcie o tem, że Yellowstone — jak metoda Ollendorfa — przedstawia coraz trudniejsze zadania. „Piekielne pole“ jest wstępem do kilkunastomilowej przestrzeni, zapełnionej gejzerami. Przejeżdżaliśmy tam przez gorące strumienie, gotujące się w lasach, widzieliśmy obłoki pary unoszące się z nich i inne powstające w oddali z omglonych zielonych gór; stąpaliśmy po pokładach siarki i wąchali odory gorsze od wszelkich siarek, i dojechaliśmy wreszcie do miejscowości podobnej do parku, a Tom zaproponował nam, żeby tam wysiąść i zabawić się widokiem gejzerów.
Wyobraźcie sobie rozległe zielone pola, poplamione błotnistemi kałużami i wszystkie możliwe kwiaty, kwitnące na samej krawędzi kałuż. Takie jest pierwsze wrażenie tego zlewnika gejzerów. Kabryolet nasz podjechał tuż do chropowatej, poobłupywanej, popękanej masy około dwunastu stóp wysokiej. Był tam jakiś niepokój, jęki, bełkotanie, krztuszenie się i zgrzytanie. Nagle trysnął w górę strumień wrzącej wody... Odskoczyłem z pośpiechem. Stara jejmość z Chicago narobiła wrzasku.
— Co za bezecne marnotrawstwo! — westchnął jej małżonek.
Strumień wody rozpłynął się i rozpadł, jak lufa strzelby od nazbyt silnego naboju. Ryczał przez chwilę, jak szalony, a potem się uciszył. Wsunąłem się ostrożnie na dymiące błoto, płonące łoże szatana, i zajrzałem bojaźliwie w otwór. Zobaczyłem przerażającą oślizgłą czeluść, a w jej wnętrzu wodę, podnoszącą się do samej krawędzi z szumem i piekielnem bulgo-