Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bobry, bobry! Pokaż młodzieńcze, gdzie są bobry? Wielki Boże! A to co?
Rozległ się buk podobny do strzału pistoletowego. Byłbym pragnął, żeby ten strzał położył trupem starą jejmość z Chicago, ale to tylko jeden z bobrów ostrzegł o niebezpieczeństwie, uderzając ogonem w wodę. Było to podobne do strzału, który spalił na panewce. I bobry znikły, nie było już nic widać, ani jednego włoska z ich wąsików. Ale domostwo ich zostało i stworzenie, stojące pod każdym względem niżej od bobra, zaczęło rzucać w ich domek kamieniami... dlatego, że stara jejmość z Chicago powiedziała:
— Może jak ich pan spłoszysz, wyjdą na wierzch? Takbym chciała zobaczyć bobra!
Cieszy mnie to bardzo, że widziałem bobry na swobodzie. Nie pójdę już nigdy oglądać ich w ogrodach zoologicznych...





XXX.
Kończy się canonem Yellowstone. — Panna z New-Hampshire. — Tom. — Stara jejmość z Chicago i rozmaite osobliwości. — Larry.

Jest w Yellowstone park, przestrzeń około sześćdziesięciu akrów licząca, zwana „Piekielnem polem“. Płaszczyzna powzdymana, popękana, obrzydliwa, pozostająca pod władzą parskających i tryskających potęg, szatanów, rzucających na siebie mułem i parą i błotem, z wyciem, hukiem i rykiem. Czuć tam odory zgnilizny,