Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 01.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

talnych zdjęć, jak mi mówiono! Cóż ty na to? — zapytał profesor. — Klisze do zdjęć momentalnych wyrabiane w Tokio! Pomyśl tylko!
Musiałem tym razem przyznać słuszność profesorowi.
— Za wiele trzymaliśmy o sobie — odrzekłem. — Sądziliśmy, że my w Indyach jesteśmy ucywilizowani. Musimy ustąpić miejsca. Hong-Kong wyścignęło Kalkutę.
I tak jest rzeczywiście, bo ulice są nadzwyczajnie czyste, domy jednej wysokości, trzypiętrowe, z werandami, a bruki kamienne. Spotkałem jednego konia z bardzo zawstydzoną miną, podczas gdy na ulicach ze schodami mijały się tylko dżiunkiszi, Hong-Kong odarło je z uroku. Zamiast zachować te ekwipaże wyłącznie dla pięknych dam, jeżdżą niemi mężczyźni do biura, oficerowie w pełnym uniformie, i opowiadano mi w koszarach, że nierzadko przywożą w nich na odwach pijanych przestępców. „Pijak zasypia i niema już z nim kłopotu, proszę pana“. Chińczycy naturalnie zagarnęli miasto dla siebie i korzystają ze wszystkich naszych urządzeń. Ich złocone czerwone szyldy płoną na głównej ulicy, przyozdobione napisami w chińskiej angielszczyznie. Sklepy te, to pułapki na marynarzy i poszukiwaczy osobliwości, a wiedzie im się doskonale. Wyprawiając się tam, złóż wszystkie pieniądze w banku i zapowiedz urzędnikowi, żeby ci nie wypłacał nic, chociażbyś najgwałtowniej żądał. W ten sposób jedynie uchronisz się od bankructwa.