Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 01.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ziemi, nazywają się wygaśnięciem, rad jestem, że mnie nie zawiedziono do płonącego wulkanu. Mimowoli, jakby w obawie uszkodzenia wątłej skorupy, i wywołania wybuchu, stąpałem ostrożnie i nagliłem profesora do powrotu.
— Hm! to tylko kocioł, w którym się przygowywała nasza ranna kąpiel. Wszystkie źródła tu się znajdują — odpowiedział.
— Nic mnie to nie obchodzi. Zostawmy je w spokoju. Czyś pan nigdy nie słyszał o wybuchach kotła? Nie uderzaj pan z taką energią laską w ziemię. Możesz otworzyć klapę...
Po zobaczeniu Płonącej Góry dopiero uczymy się oceniać japońskie budownictwo. Nie jest ono trwale. Każdy człowiek pali się raz, dwa razy w życiu. Ale mniejsza o pożar. Jedyna rzecz, która przeszkadza Japończykom, to trzęsienia ziemi. Więc bronią się od niego. Broniąc się, budują oni domy tak, ażeby się mogły rozpaść z łatwością, jak wiązka mioteł. Niema fundamentów, tylko narożniki spoczywają na okrągłych kamieniach, zapuszczonych w ziemię, i dlatego podczas trzęsienia ziemi nie zdarzają się tu wypadki. Tak utrzymują znawcy. Nie mam własnego zdania o tem, dopóki sam nie doświadczę, ale radbym doświadczyć jak najdalej od podejrzanego okręgu Płonącej Góry.
Uciekając z Myanoshity od jednego strachu, musiałem przecierpieć drugi. Karzeł w niebieskich spodeńkach wrzucił mnie do małegn dżiurikishi na paję-