Strona:Rudyard Kipling - O człowieku, który chciał być królem.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cić, nie przekroczywszy granicy, albo, jak tylko krok zrobicie na ziemi afgańskiej, poszatkują was. Chcecie może trochę pieniędzy, lub jaki list polecający na prowincję? Mógłbym dla was może znaleźć robotę za jaki tydzień.
— Za tydzień to już i my będziemy mieli niemało do roboty — rzekł Dravot. — Nie tak to łatwo zostać królem, jak się zdaje. Kiedy zdobędziemy swoje królestwo i zaprowadzimy jaki taki porządek, damy wam znać, będziecie mogli przyjechać i pomagać nam rządzić.
— Słuchajcie. Czy dwóch warjatów mogłoby zawrzeć taką umowę, jak ta? — odezwał się Carnehan, pokazując mi ze źle ukrywaną dumą pół arkusza poplamionego papieru, na którym napisano, co przytaczam poniżej. Odpisałem sobie to, jako „curiosum“.
Ta umowa między mną i tobą zawarta została w imię Boga — Amen i tak dalej.
(Pierwsze). Że ty i ja mamy zostać królami Kafiristanu.
(Drugie). Że dopóki ta sprawa nie będzie załatwiona, ani ja, ani ty nie śmiesz tknąć trunków, ani kobiety czarnej, białej albo gniadej, a tylko możesz z nią sobie chodzić bez żadnego interesu.
(Trzecie). Że mamy się zachowywać z go-