Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przeraźliwego wycia zaczęły uciekać — iście jak oparzone — gdyż sypiące się iskry poczęły już tlić się w ich kudłach. Wkońcu pozostali na placu tylko Akela, Bagheera oraz conajwyżej dziesiątek wilków, stojących zawsze wiernie po stronie Mowgliego.
A wówczas — ni stąd ni zowąd — poczęło Mowgliego coś boleć na wnątrzu, jak nie bolało go nigdy dotychczas. Westchnął głęboko i zaszlochał, a łzy pociekły mu po twarzy.
— Co to takiego? Co to takiego? — odezwał się sam do siebie. — Nie mogę opuścić dżungli... i sam nie wiem, co się ze mną dzieje... Czyżbym już miał umrzeć, Bagheero?
— Nie, Mały Bracie! To tylko łzy... spotyka się je nieraz u ludzi... — odpowiedziała Bagheera. — Teraz wiem, że jesteś już człowiekiem, a nie ludzkiem szczenięciem. Odtąd już dżungla naprawdę jest zamknięta przed tobą!... To tylko łzy, mój Mowgli... Nic to! niech sobie płyną!
Przeto Mowgli usiadł i płakał rzewnie, jakby mu serce pęknąć miało. Był to pierwszy płacz w jego życiu...
— A teraz — odezwał się nagle — pójdę pomiędzy ludzi! Ale wpierw muszę się pożegnać z matką.
To rzekłszy, podążył do jaskini, gdzie mieszkał Ojciec Wilk z Matką Wilczycą. Przytulił się do jej futra i płakał na cały głos, a cztery wilczęta wtórzyły mu żałośliwem wyciem.
— Nie zapomnicie o mnie? — spytał Mowgli.