Strona:Rudyard Kipling - Kim T2.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Koło. Wczoraj bolała mnie ta blizna i po pięćdziesięciu latach przypomniałem sobie jak się to stało i twarz tego, który to zrobił, przeżyłem na chwilę znów tę ułudę. Nastąpiło to, coś widział — uderzenie i zaślepienie. Sprawiedliwe jest Koło Cios poganina trafił właśnie na tę bliznę. Zmąciła się wtedy dusza we mnie, zaćmił mi się duch, a łódź mojej duszy zachwiała się na wodach złudzenia. Dopiero gdyśmy przyszli do Shamlegh, mogłem rozmyślać o Przyczynie Wszechrzeczy i wynaleźć ów zielony chwast Zła. Zmagałem się ze sobą przez całą długą noc.
— Ależ o Świętobliwy, przecież tyś nie winien temu, co się stało. Ja chętnie winę wezmę na siebie. — Kim był bardzo zmartwiony smutkiem starca i mimowoli zaklął na modłę Ali Mahbuba.
— O świcie — ciągnął dalej poważnie Lama, przebierając w przerwach paciorki różańca — przyszło na mnie oświecenie. O tak... jestem człowiek stary... urodzony w górach, wychowany w górach i niezdolny wśród nich usiedzieć. Przez trzy lata podróżowałem po Hindostanie — ale czyż glina ludzka może być mocniejsza od Matki Ziemi? głupie moje ciało tęskniło na równinach do Gór i do śniegów na Górach. Powiedziałem, i to jest prawdą, że Szukanie moje jest pewne. Więc z domu kobiety w Kulu zwróciłem się w stronę Gór, sam przez siebie przekonany, że czynię dobrze. Hakim nie ponosi w tem winy. On — idąc za głosem Pożądania — przepowiedział, że Góry wzmocnią mnie. Wzmocniły też mnie do grzechu, do odstąpienia od mego Szukania. Rozkoszowałem się życiem i żądzą życia. Chciałem wdrapywać się na strome urwiska i szukałem ich. Mierzyłem siłę mego ciała z górami, co jest grzechem. Wyśmiewałem się z cicha,

—   172   —