Strona:Rudyard Kipling - Kim T2.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że rzeka Zbawienia wytryśnie, jeśli tego zajdzie potrzeba, tak właśnie, jak mi się to śniło — z pod moich nóg. Znalazłszy drogę, jak widzisz, która mnie uwalnia od Koła Życia, czyż potrzebuję troszczyć się o jakąś tam drogę, wiodącą po przez skrawki rzeczywistej ziemi, — które są tylko ułudą? Nie miałoby to sensu. Mam sny, które powtarzają mi się każdej nocy. Mam Jâtakę, i ciebie, Przyjacielu całego Świata. W twojej przepowiedni miałeś Czerwonego Byka na zielonem polu — nie zapomniałem, jak widzisz — który miał ci przynieść zaszczyty. A któż to wiedział, jeśli nie ja, że twoja przepowiednia się spełni? Oczywiście, że ja byłem narzędziem. Teraz z kolei ty musisz mi znaleść moją Rzekę, z kolei ty będziesz takiem samem narzędziem. Szukanie jest pewne.
Domawiając tych słów, zwrócił swą żółtą, jak kość słoniowa, pogodną i niewzruszoną twarz ku mrugającym nań Górom, a jego cień wydłużał się daleko za nim na piasku.