Strona:Rudyard Kipling - Kim T1.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

świecie nie daje pożytku!...“ — Doprawdy ten starzec utrafił w samo sedno ważnego problematu naszych czasów!... — „Jeśli Wasza Łaskawość zechce dać memu chłopcu jaknajlepsze wykształcenie w Xavier (sądzę, że ma na myśli St. Xavier in Partibus), to stosownie do warunków naszej rozmowy w namiocie Waszej Łaskawości 15 b. m.; (widać, że nie brak mu nawet zmysłu kupieckiego!) — wówczas wszechmocny Bóg ześle błogosławieństwo na potomstwo Waszej Łaskawości do trzeciego a i czwartego pokolenia i... (słuchaj no, słuchaj!) — i niech Wasza Łaskawość zaufa pokornemu słudze Waszej Łaskawości, że ten nie zaniedba wysłać rok rocznie trzystu rupji „per hoondie“ (Bank Indyjski) — jako odpowiednie wynagrodzenie za kosztowną edukację w St. Xavier, Lucknow i proszę mu dać trochę czasu do wysłania tejże sumy „per hoondie“ do tej części Indji, gdzie Wasza Łaskawość mieszka. Pokorny sługa Waszej Łaskawości nie może uwieńczyć tej sprawy już teraz skutkiem, znajduje się bowiem w pociągu, jadąc do Benares, ze względu na prześladowanie pewnej starej kobiety, lubiącej tak dużo mówić, bo nie chcący pilnować pewnych domowych zatrudnień w Saharunpore! — Cóż to u licha ma wszystko znaczyć?...
— Ona chciała widocznie, żeby on został „puro“, t. zn. jej kapłanem domowym w Saharunpore, jak sądzę. On zaś nie chciał się na to zgodzić, gdyż szuka swojej Rzeki. A mówić to już lubiała bardzo dużo.
— Więc to jest jasne dla ciebie? Dziwi mnie to tem więcej. — „Tak jadący do Benaresu, gdzie znajdzie adres i wyśle rupje do chłopca, który jest źrenicą oka i na miłość Boską proszę wykonać tę prośbę, a zanoszący prośbę, jak obowiąz-