Strona:Rudyard Kipling - Kaa na polowaniu.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

małp, żyjącego na drzewach. One nie mają praw, ojczyzny, nawet mowy własnej, posiłkując się jedynie kradzionymi wyrazami, które uda im się wypadkiem pochwycić, gdy z góry szpiegują nas pomiędzy gałęziami. Między niemi i nami nic niema wspólnego. One nie znają wodzów, nie mają wcale pamięci. Przechwalają się i skrzeczą, podając się za naród wielki, który chce dokonać ważnych czynów w puszczy, ale spadnięcie jednego orzecha wystarcza do odwrócenia ich uwagi, zaczynają wówczas chichotać, zapominając o wszystkich wielkich planach. Nikt w puszczy nie ma z niemi żadnych stosunków. Nie pijamy w miejscach, gdzie udają się pić małpy, nie chodzimy w te strony, gdzie one chodzą, nie polujemy tam, gdzie one polują, nie umieramy tam, gdzie umierają one. Czy słyszałeś, ażebym kiedykolwiek aż do dnia dzisiejszego mówił o Bandar-Log’u?
— Nie — odpowiedział Mowgli półgłosem, ponieważ cisza ogromna zapanowała w lesie, gdy Baloo przestał mówić.
— Ludy puszczy wygnały ich imię z ust swych i pamięci. Są one liczne, złe, niechlujne, bezwstydne, i pragną, o ile natura ich pozwala odczuwać jedno określone pragnienie: zwracać na siebie uwagę puszczy. Ale my nie darzymy ich najmniejszą uwagą, wtedy nawet, gdy nas obrzucają orzechami i śmieciem.
Zaledwie to wyrzekł, grad orzechów i patyków posypał się z góry, i słychać było chrząkania, wycia i rozdrażnione skoki w górze śród gałęzi.