Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zawsze wspominam dawne dnie pod Benares przeżyte, a to dziecię, jeśli żyje, z pewnością o nich pamięta. Być może, że dziecię ono, dziś już dorosły mąż, przechadza się po brzegu jakiej rzeki i opowiada, jak wyciągnął przed laty rękę z paszczy Muggera z Mugger-Ghaut. Los był dla mnie nader łaskawym, ale to spać mi nie daje, to mi sen mąci — ta myśl, ta jedyna myśl o tem drobnem, bieluchnem dzieciątku na krawędzi łodzi“. Ziewnął i zamknął paszczę. „A teraz będę wypoczywał i marzył. Zachowujcie się cicho, moje dzieci, i uszanujcie sędziwego starca“.
Wykonawszy sztywny obrót, powlókł się niedołężnie na pobliską ławicę piasku; a Szakal i Adjutant cofnęli się pod osłonę drzewa, stojącego tuż nad brzegiem, opodal mostu kolejowego.
„Oto co się zowie przyjemny i pożyteczny żywot“, zaśmiał się szyderczo Szakal i rzucił pytający wzrok na ptaka, który stał nad nim, wysoki jak wieża. „I ani razu, pomyśl tylko, ani razu nie wpadła mu do głowy myśl, aby mi powiedzieć, czy nie pozostał jaki kąsek dla mnie na tych brzegach. Ja jemu mało sto razy rozpowiadałem o rozmaitych przysmakach, które prąd pędził ku dolnym brodom rzeki. Jakżeż prawdziwem jest przysłowie; „Cały świat zapomina o Szakalu i balwierzu, gdy nowostki już znane“. A teraz poszedł spać! Arrah!
„Jak może Szakal polować z Muggerem“, rzekł zimno Adjutant. „Wielki złodziej i mały złodziej! nie trudno zgadnąć, który się prędzej pożywi“.
Szakal zakręcił się w miejscu, zaskomlił niecierpliwie i już miał się zwinąć w kłębek pod drzewem, gdy wtem zerwał się, przysiadł na tylnych nogach i spojrzał ponad siebie na most, wysoko zadzierając głowę.
„Co się stało?“ spytał Adjutant i pełen niepokoju rozwinął jedno skrzydło.
„Czekaj, obaczym. Wiatr wieje w ich kierunku, ale nie za nami oni tak śledzą ci dwaj ludzie...