Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, teraz przyznaj się pan, kto pan jesteś i co tu robisz — ozwał się cień do mnie.
— Ja panie? Jestem Anzelm Barciński, rodem z Jezupola, lat 39, bezżenny, właściciel części dóbr i ajent Towarzystwa ubezpieczeń...
— Jakiego towarzystwa? — Krakowskiego.
— A, allen Respect! Ale gdzie dowody?
— O, proszę pana, tu jest moja karta legitymacyjna, i inne papiery — rzekłem, dobywając te dokumenta z pugilaresu.
Na, das lässt sich hören! — rzekł kolosalny cień, przejrzawszy papiery. — Ale co pan tu robisz?
Zmieszany niezmiernie, opowiedziałem mu co do słowa historję moich wędrówek z dzisiejszej nocy po Lwowie. Cień śmiał się ogromnie i zakonkludował:
— No, to oni z pana zadrwili! Es freut mich sehr, Herr v. Barciński, poznać pana! Ich bin Alois Bittlinger Ritter von Bittlingshausen, k. k. gewesener Rittmeister und nummehriger Official, a to jest moje mieszkanie.
— Bardzo mi przyjemnie, a raczej nieprzyjemnie, panie dobrodzieju...
— A, i mnie także bardzo nieprzyjemnie! Sapperment, wiesz pan, gdzie pan leżysz? Kreuzhimmelschwerenoth, mój panie, to jest łóżko mojej córki Ottylji! Das arme Mädchen! Ona skompromitowana jest na śmierć, wszyscy sąsiedzi to widzieli! Mój panie, oto jest para pistoletów, als gewesener Offizier und Mann von Ehre nie mogę tego puścić płazem; cała kamienica widziała, pana tutaj. Musisz pan strzelać się ze mną i to auf der Stelle!
— Ależ panie, jak — że ja będę strzelał do pana? kiedy ja pana nie widzę...