Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sieli drogę do miasta. Przed nimi i z nimi tłumy ludu chroniły się także do Lwowa.
Tu następuje epizod, zdaniem mojem niewłaściwie przedstawiony przez ks. Józefowicza, a z którego Zubrzycki ukuł sobie broń, by wszystkich Polaków, a między innymi i Jeremijasza Wiśniowieckiego, przedstawić jako najhaniebniejszych zdzierców i wiarołomców. Pieniądze dobrowolnie złożone, przeznaczone były oczywiście na potrzeby całej Rzeczypospolitej, a nie tylko Lwowa wyłącznie, i szlachta, oprócz mieszczan, przyczyniła się także do składki. Wiśniowiecki nie mógł z ostatnią armją, jaką kraj posiadał, zamykać się w mieście niedostatecznie przygotowanem do obrony, którego ludność podwoiła się i potroiła przez napływ uciekających. Oprócz tego senatorowie i szlachta musieli spieszyć na elekcję nowego króla, bez której nie można się było spodziewać przywrócenia ładu w królestwie. Z tych wszystkich powodów wypadało wodzowi odstąpić od miasta, co też uczynił, zostawiając w niem wszakże Arciszewskiego. Ufał on, że mieszczanie, nad których wykształceniem w sztuce wojennej Władysław IV czuwał, równie gorliwie, jak nad obwarowawiem miasta, potrafią sami obronić murów. Tymczasem znaleźli się nieporadni i lękliwi, którzy podnieśli ogromny lament z powodu ustąpienia wojska, a Zubrzycki wtóruje im po dwóch wiekach. Swoją drogą przyznać potrzeba, że pod względem regularnej siły zbrojnej Lwów znalazł się nie najlepiej zaopatrzonym w obec ćmy, która go wkrótce dokoła opasała.