Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uciekinierów wywołało w mieście oddawna odwykłem od trwogi wojennej. Zbiegli się mieszczanie do pomieszkania panów regimentarzy, z płaczem i prośbami, aby ich nie opuszczali — bo już tym panom spieszno było w dalszą drogę. Na te prośby i zaklęcia odpowiedzieli tryumwirowie jednomyślnie, że ojczyzna już zgubiona, że miastu lepiej zdać się na łaskę nieprzyjaciela, niż doznać jego srogości, i nakoniec, że nie mają, czem płacić wojska, ani za co sprawić przyborów wojennych, bo pieniądze, wozy, armaty i inne drobiazgi tego rodzaju zostawili w obozie.
Na to znalazła się rada. Miasto było bogate. Mieszczanie złożyli dobrowolnie od każdego centnara srebra, jaki kto posiadał w majątku, po 60 groszy na jednego żołnierza. Byli kupcy, którzy dobrowolnie ten podatek znosili centnarami, nie usunęła się też od składki szlachta zamieszkała we Lwowie, klasztory, nie wyjmując dyzunickich, pospieszyły także z ofiarami. Sami Jezuici dali 15.000 złotych. Kobiety współzawodniczyły w hojności z mężczyznami. Ubogie staruszki, które chowały grosz zaoszczędzony, ażeby mieć mogły przyzwoity pogrzeb po śmierci, oddawały te jedyne skarby swoje pp. regimentarzom. Zebrało się w okamgnieniu kilkakroć stotysięcy złotych. Zwołano radę wojenną do kościoła OO. Bernardynów. Wśród rozpraw ożywionych, w których brali udział mieszczanie wraz z wodzami, wchodzi do świątyni niejaka pani Katarzyna Słoniewska — za nią słudzy niosą w worach cały jej bardzo znaczny majątek w gotówce, w perłach i drogich