Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Potrzeba było interwencji pani Krzywickiej, ażeby mi przypomnieć, że mam prosić panie do salonu, albowiem w jadalnym pokoju nastąpić mają sakramentalne przygotowania do wieczerzy. Uskuteczniłem to machinalnie, i machinalnie starałem się zbić obawy, wyrażone przez panią Falęckę o los Bartka. Powiedziałem jej, że jeżeli nie zginął pod Orleanem, a zginie pod Krypówką, to będzie miał przynajmniej tę satysfakcję, że stanie się to dla lepszej sprawy. Panna Zynia odparła na to, że zdaję się należeć do tych monarchów, którzy wyprawiają swoje armje na pewną zgubę, a sami siedzą bezpiecznie w domu. Odpowiedziałem, że uczyniłem to jedynie dla uczynienia zadość obowiązkom gospodarza domu, ale jeżeli panie pozwolą, to gotów jestem kazać usiodłać mojego najognistszego rumaka i puścić się na odszukanie Bartka. Heroizm ten byłby zresztą bardzo łatwym w owej chwili, z powodu, że burza ustała była od godziny, a księżyc — jak się możesz przekonać z kalendarza — był w pełni podczas świąt przyszłorocznych. Pomimo to panie zaprotestowały przeciw mojej propozycji, a panna Zynia dodała uwagę, że Pol, opisując śnieżnicę w Tatrach, powiada, iż z folwarku do dworu nie podobna było dostać się konno, ale że musiano używać pod wierzch, krów i wołów, jako nierównie sposobniejszych do brodzenia w śniegu — nie chciałaby zaś za nic w świecie narażać tak grzecznego gospodarza i przyjaciela swoich rodziców na tak niekawalerski sposób podróżowania. Wśród tej i dalszej rozmowy, coraz przyjemniejszej, czas upłynął jakoś