Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jednem słowem, wywołałem go do sieni, i powiedziałem mu do ucha:
— Słuchaj! Bierz wszystkie konie, jakie chcesz, i ruszaj. Przez pola i stawy, za godzinę możesz być w Krypówce, jeżeli cię po drodze djabli nie porwą. Za drugą godzinę możesz wrócić. Teraz jest szósta. Jeżeli wrócisz przed dziewiątą i przywieziesz odpowiedź, dostaniesz sto austrjackich papierków.
Bartek wyleciał do stajni, jak gdyby się bałabym nie cofnął danego słowa, i nim pani Falęcka napisała i zapieczętowała bilet do swoich rodziców, który miał ich uspokoić, już wicher przed gankiem bawił się grzywą i ogonem „kozaka“, a Bartek, siedział w siodle, kiwał głową, i podkręcał wąsa.
Nie masz wyobrażenia, jaki to maładiec może być z Wielkopolanina, gdy go „unser Roon und Moltke“ przez parę lat podresują. Wziął bilet, dmuchnął,
i „koń, step, kozak, ciemność — jedna dzika dusza!“
Z pewnym oczywiście niepokojem w duszy, wróciłem do pokoju, gdzie już tylko p. Falęcka z siostrą starały się uspokoić dzieci, Krzywicka bowiem, wyrozumiawszy, że mamy gości na wilję, wybiegła była do oficyn, i poraź pierwszy, od czasu naszej znajomości, zrobiła z nich piekło, co się zowie. Jestem podwójnie wdzięcznym Niebu, że stworzyło mię panem „Na Poliku“ a nie Nastką, lub Maryną z piekarni; obie te sielankowe istoty padły bowiem w tej chwili ofiarami najstraszniejszego zrzędzenia, i wkrótce nie wiedziały, gdzie im „głowa stoi“ — z drugiej zaś strony, cała owa nieda-