Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jest, sypał w innych okolicach świata, „Na Poliku“ zaś sunął się raczej jedną białą masą z nieba na ziemię, i po ziemi. Pagórek, pod którym stoi mój cottage, ochrania mię od bezpośredniego ataku wiatrów północno-wschodnich, dmuchających przez większą część roku po wyżynie ruskiego „opola“, pośrednio atoli wiatry te dały mi uczuć całą potęgę swoją. Od wierzchołka wzgórza aż do komina nad moją głową usłały one ogromny, jednostajny wał śniegu, pod którym zagrzebały mię formalnie. Od strony dziedzińca i folwarku, zaspa ta dała się uprzątnąć po części, od strony pagórka zaś potrzebaby było kilkudziennej pracy całego batalionu saperów, ażeby przywrócić komunikację. Pocieszałem się tem, że dom i dach nowy i mocny, wytrzyma nawałę, i że na przyszły rok każę przegrodzić szczyt pagórka wysokim płotem, ażeby się ochronie od niespodzianek podobnych. Tymczasem przygotowywałem się jak mogłem, ażeby moja „uczta skazańca“ wypadła jak najlepiej pod względem gastronomicznym przynajmniej. Pani Krzywicka przystąpiła do tego dzieła z tem większym zapałem, gdy wiedząc o tem, że ma syna w szkołach i nie czekając, aż mnie sama o to poprosi, sprowadziłem jej go na święta. Było też błogosławieństw, dziękczynień i krzątaniny nie mało. Zakupiłem ryb tyle, że ludność dwa i trzy razy większa, niż „Na Poliku“, mogłaby była żywić się niemi przez tydzień cały. Niemniej obfitemi były i inne zapasy, potrzebne dogodnego obchodu wilji — a mszcząc się dalej na sobie za to, iż nie mam rodziny, ulokowałem wcale piękny kapitalik w cu-