Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sag nie do wzgardzenia. Podobała mi się bardzo, bardzo. Otóż studjowałem ją przez parę miesięcy, układałem sobie obraz tego, jak mi z nią będzie w pożyciu codziennem, domowem, i — czy uwierzysz? brakowało mi w tym obrazie zawsze czegoś, z czego sobie nie umiałem zdać sprawy. Musiała to być, przy wszystkich doskonałościach, jakaś mała niedoskonałość, nie wpadająca w o ko, ale psująca harmonję całości. Podczas gdy atoli w ten sposób spekulatywna refleksja nie pozwalała mi jeszcze zrobić kroku na serjo, panna tymczasem podobała mi się coraz bardziej, coraz bardziej. Już głos jej, słyszany z drugiego pokoju, przejmował mię jakimś miłym dreszczem, już nieobecność jej na wieczornem zebraniu wprawiała mię w melancholję, już spacer, ślizgawka, koncert, teatr, gdy nie było panny Anny, były tylko nudnym krajobrazem bez ożywiają’ cego stafażu. Nakoniec, głos wewnętrzny, który m i mówił to wszystko, poczynał coraz bardziej rać górę nad ową negatywną refleksją, pozbawioną wszelkiego namacalnego substratu, i nakoniec, na pewnym wieczorku w czasie przeszłorocznych zapust, na którym spodziewałem się zastać pannę Annę i nie zastałem jej, usiadłem pochmurny i zamyślony w cieniu białej muślinowej firanki u okna, i dozwoliłem tym dwom potęgom, tj. refleksji i głosowi wewnętrznemu, stoczyć w piersi mojej ostatnią, rozstrzygającą walkę. Bój trwał blisko kwadrans, i skończył się zupełną porażką i kapitulacją Im ei pani refleksji. Warunki kapitulacji — opiewały: 1. natychmiast, jutro w południe, o-