Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do tego czasu byłem, najpierw młodym, a później starym kawalerem, i że od 18go do 38go roku życia kochałem się najmniej 20 razy, i najmniej drugich 20 razy zamyślałem się żenić, a zawsze nieszczęśliwie. Wszystkie istoty, w których się kochałem, albo już były czyjemiś żonami, albo kochały się w kim innym, albo też i bez tych przeszkód nie mogły upatrzeć we mnie ziszczenia swego „ideału“. Te zaś, z któremi chciałem się żenić, lub z któremi mię żenić chciano, po bliższem rozpatrzeniu się przestawały być mojemi ideałami, i — co tam wiele mówić! — stanęło na tem w przyjacielskiej radzie, że chyba już przeznaczony jestem do stanu bezżennego. Powoli, na najgłębszem dnie mojego serca, zacząłem sam godzić się z tą myślą. Nie przeszkodziło mi to wcale, przez czas ośmnastomiesięcznego pobytu we Lwowie, kochać się jeszcze półtora rażą, a raz rozpędzać się do żeniaczki. Ten „raz“ był już nawet bardzo stanowczym razem, i bardzo niewiele brakowało, a opowiadanie moje niniejsze byłoby tylko relacją o bardzo zwykłej przygodzie wiejskiej, pozbawioną najgłówniejszych warunków powieści: bohatera i bohaterki. Panna, którą zamierzałem uszczęśliwić ofiarą mego serca i ręki, miała mnóstwo takich przymiotów, że każdy sam z nich przez się stanowił już doskonałość w swoim rodzaju. Była najpierw cudownie piękną. Oczytana w miarę: ów juste-milieu między sawantką a gąską, który jest szczytem moich marzeń. Umie i lubi ubrać się dobrze, ale nie mówi, nie myśli i nie marzy wyłącznie o strojach. Przytem, rodzina zacna i po-