Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kobieta nie pozna życia, choćby żyła sto razy.
— Niezdolna jest przeto doskonalić się?
— Od początku świata została taką samą.
— Wy, mężczyźni, także niezbyt odbiegliście od człowieka jaskiniowego.
Herman uśmiechnął się:
— Doprawdy, ma pani rację. Nie warciśmy więcej od was. Jedna gromada. Czujemy się bardzo silni w obliczu życia i śmierci, a jedno i drugie zaskakuje nas zawsze. Niczegośmy się nie nauczyli. Dla mnie jest to głupstwem, gdyż właśnie odchodzę ze szkoły, a pani, Anetko, zostajesz i linja może spaść pani nieraz jeszcze na palce. Strzeż się pani tedy, węsz wokoło! Stare doświadczenie, taką dumą przepełniające, może spłatać niejednego jeszcze figla... Ale jednooki jest królem w państwie ślepców. Powierzam pani tedy mego malca, chociaż jednookiej...
— Mam parę i to ładnych oczu! — roześmiała się.
— Nie są na to, by patrzeć, ale by w nie patrzono... Jeśli nie umie pani patrzeć dla siebie, proszę patrzeć dla niego! Zawsze łatwiej bywa być mądrym, gdy idzie o innych... Kieruj nim pani! Kochaj go!...
Potem dodał:
— Nie kochaj go pani zanadto!
Anetka wzruszyła ramionami.

∗             ∗

BLIŻSZĄ się czuła Hermana, niż Franza. Był człowiekiem jej rasy i rozumieli się lepiej. Doświadczeń życiowych nabyli w jednem osiedlu, a myśli ich dojrzewały pod tem samem słońcem. Wszystko było jasne w uczuciach, jakie w nim odnajdywała. Ale czyż to samo odnieść można było do jej uczuć własnych? Czy-

211