Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zrezygnowała całkiem z myśli własnej, by poślubić myśli istoty, którą chciała wyrwać niepamięci... swojej niepamięci, (tragiczna to walka dusz wśród nocnej ciszy ze śmiercią zagarniającą skarb miłości!...) Przepoiła się idealizmem idei oschłych, abstrakcyjnych, które stanowiły tkankę duszy Girardów. Oni to mówili teraz przez jej usta, usta złaknione pieszczot upojnych.
Jakże ciężko było i dziwnie słuchać tego. Anetka słyszała wszystko, lodowaciała coraz bardziej i nie mogła odpowiadać. Czuła dobrze świadomą nieszczerość, bohaterski wysiłek kłamstwa, jaki czyniła ta biedaczka, by wierzyć w to, w co nie wierzyła, i myśleć tak, jak nie myślała. Nie mogła odpowiadać! Demaskowanie byłoby okrucieństwem nieludzkiem. Ta jeno podpora trzymała kruchą i skruszoną już roślinę, inaczej byłaby upadła napewno. Ale chociaż Anetka milczała, Lidja czytała jej myśli na zamkniętych wargach, tem staranniej naciskając zasuwkę furtki w dzielącym je murze.
Lidja egzaltowała tę wojnę, która jej zabrała szczęście życia. Wijąc się, gloryfikowała problematyczną przyszłość, jaką miały wydać te bitwy. Był tam mesjanizm mglisty, sprawiedliwość, pokój przyszłości, ziszczony okrucieństwem i mordem masowym dni bieżących, miał się wyłonić z miljonowych zasłon żałoby... a raczej zakwitnąć na ciałach, na ciele ukochanego, użyźniony krwią (ta jeno krew ważną była). Miało nastać królestwo Boga. A Bóg ten nie miał postaci, jako Bóg ludzi Zachodu, którzy go zatracili, a chcą za wszelką cenę Boga... Demokracji uniwersalnej.
O usta czułe, a bolesne, jakże fałszywie brzmią na was te słowa! Uśmiech męczeński wygląda jak rana na tych ustach...
Dzierżyła wysoko wiarę swą, paradowała nią. Jednocześnie odgadła, że Anetka już ją utraciła, (czyż miała

110