— Znam. Nauczyło mnie życie prędkiego poznawania. Życie mija, żaden moment nie jawi się powtórnie. Trzeba chcieć zaraz, lub nigdy. Przepłyniesz, rzeko... Rivière... i jeśli cię nie wezmę, stracę cię. Przeto biorę.
— Mylisz się pan może.
— Może. Chcąc, mylimy się często, ale nie chcąc, mylimy się zawsze. Nie darowałbym sobie tej omyłki, żem panią widział, a nie chciał pani.
— Cóż pan o mnie wiesz?
— Więcej niż pani przypuszcza. Wiem, żeś pani była bogata, a jesteś biedna, że młodość upłynęła pani w rozkoszach zbytku, a po katastrofie, wyrzucona poza nawias dawnego świata, nie utraciłaś pani sił, ale wiodłaś bój. Wiem, co to znaczy, gdyż walczyłem do trzydziestego roku życia pierś o pierś i ze dwadzieścia razy bliski byłem klęski. Pani nie ustąpiłaś, mimo że nie byłaś zahartowana jak ja od kołyski, nie wiedziałaś co nędza. Nie przystałaś na żaden nikczemny kompromis i nie starałaś się pani wykręcić się od walki żadnym ze sposobów, które przysługują kobiecie, więc ani nastawianiem sieci, ani też małżeństwem dla interesu.
— Sądzisz pan więc, że mi to często proponowano?
— Może i nie, gdyż najbardziej ograniczeni musieli spostrzec, że pani nie jest do nabycia w drodze kontraktu.
— Niesprzedana... tak w istocie!
— Wiem także, że pokochawszy i będąc w ciąży, nie chciałaś pani zostać żoną ojca swego dziecka. Nie znam i nie chcę znać powodów, wiem tylko, żeś pani podjęła w obliczu nikczemnego społeczeństwa rewindykację praw swoich i to nie prawa rozkoszy, ale prawa cierpienia, posiadania dziecka i wychowania go wła-
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/283
Wygląd
Ta strona została przepisana.
279