Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trwała w bezruchu, on spojrzał i to był ich pierwszy pocałunek.
Objął w ramiona Anetkę, która klękła przy nim, niezdolna do oporu, jakby wypróżniona jego tchnieniem. Ale porywczy Filip nie skorzystał ze zwycięstwa. Powiedział:
— Chcę wszystko! Chce panią całą, jako kochankę, przyjaciółkę, towarzyszkę... żonę... słowem wszystko!
Wysunęła mu się z objęć, wspomniawszy Noemi, którą niedawno sama przekreśliła. Ale dotknęło ją niemal, gdy to uczynił... on. Dotknęło ją to w instynkcie braterstwa kobiet, nawet wrogich, ale związanych w poczuciu obrazy, jaką czyni jednej z nich... mężczyzna.
Powiedziała:
— Niepodobna! Jesteś pan własnością innej.
Wzruszył ramionami.
— Nic jej winien nie jestem.
— Nazwisko i wiarę.
— Cóż pani zależy na nazwisku? Masz wszystko inne.
— Nie zależy mi w istocie na nazwisku, ale mi potrzeba wiary. Daje ją i żądam wzamian.
— Gotów jestem dać ją!
Anetka zbuntowała się teraz.
— Nie, nie! Musiałbyś ją pan odebrać tej, która od lat dzieli z panem życie, by dać mnie, widzianej po raz trzeci dopiero!
— Nie potrzeba mi trzech razy, by dostrzec wszystko.
— Nie znasz mnie pan?

278