Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pociechą i najczystszą może radością, jaką mi zesłało niebo. Nie niszcz tego, ale jeśli mnie kochasz, podziel me szczęście. Nie ubliża ci to w niczem.
Mówiąc czuła, że jej nie rozumie i że go to jeno coraz więcej złości. Przygnębiona, rozmyślała co czynić. Czyż kłamać? Samo przypuszczenie tego wyjścia było dla niej upokorzeniem. Ale jakże pozwolić, by skaza tem kochanem sercu rozszerzała się, jakże rozdzierać ranę? Przechodziła teraz męki, ile razy spotkała Juljana, truchlejąc na myśl, że coś nowego wyczyta w jego twarzy.
On zaś wyzyskiwał to nikczemnie, jak każdy mężczyzna, który wie, że jest kochany. Wiedział, że ją kaleczy i kaleczył dalej. Teraz odczuł swą władzę, pewny, że jej więcej na nim zależy, niż jemu na niej...
Rozumiała i to także i desperowała, że mu zdradziła słabość swoją. A mimo to nie przestawała, powodowana zabobonem. Jeśli przeznaczona jest Juljanowi na żonę, zostanie nią wbrew temu, co powiedziała, jeśli nie, widać że tak się stać nie miało...
Ale w głębi duszy wierzyła, że los jej nagrodzi ową pokorę i wzruszy serce Juljana.
— Oddałam ci się w ręce! – myślała. — Czyż przestaniesz mnie z tego powodu kochać?



145