Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mego i pchnąć tam, gdzieby, nie doszedł nigdy bez niej. Zaś subtelność jego, cześć dla kobiety, czystość moralna, a nawet czysta wiara religijna, której nie dzieliła, dałaby jej namiętnej naturze podkład bezpieczeństwa, oraz spokój domu i duszy niewzruszalny...
Biada sercom przesadnie namiętnym, które psują sobie los i wiedzą to dobrze, a nie cofają się przed tem, co je dzieli, właśnie dlatego, że kochając bardzo, nie chcą przyznać tego, co dałyby pogardliwie osobie obojętnej.
Anetkę dręczył teraz niepokój, jaki wznieciła w sercu Juljana. Czyżby miał rację? Nie zacieśniając się do własnego rozumowania, starała się też pojąć sądy innych ludzi. Charakter jej nie był jeszcze skonsolidowany, a ideje utrwalone, pozwoliła sobie tedy dokonać rewizji. Z młodu już zrozumiała, jak sztuczną jest moralność jej otoczenia, i jęła szukać czegoś poza rozsądkiem, który w tej dziedzinie nieraz wiedzie na manowce. Szukała innych myśli, by niemi oddychać, a napotkawszy szczere sumienie Juljana, jęła je rozpatrywać. Sądziła, że znajdzie tu odzew własnego buntu, szukała swej moralnej ojczyzny. Chętnie podpisałaby wszystkie prawa, uznawane przez Juljana, choćby ją potępiały, ale nie mogła. To, czego się domagał, było wprost nieludzkie.
Powiedziała doń serdecznie:
— Rozumiem, że mnie sądzisz podobnie, jak to czyni świat, i nie wyrzucam ci tego, gdyż podziwiam rygoryzm tych praw, tkwiących korzeniami w waszej rasie. Musisz ich, oczywiście, słuchać, i szanuję to w tobie. Ale mimo całego wysiłku woli nie umiałabym wyprzeć się czynu, który mi dał dziecko moje. Jakże mam się, drogi Juljanie, zaprzeć tego, co było mą całą

144