Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mąciło jej duszę to zwłaszcza, że nie była pewna swej miłości. Nie wiedziała już, czy jeszcze kocha, czy już nie. Umysł walczył z sercem, to znaczy, rozum ze zmysłami. Rozum widział zbyt jasno, był nadużyty. Ale serce pozostało młodem, ciało buntowało się, widząc, że może utracić istotę pożądaną. Huczała w niej namiętność:
— Nie myślę rezygnować!...
Anetka czuła ten bunt i wstydziła się go. Przyrodzona gwałtowność reagowała silnie, apelując do zadraśniętej dumy. Mówiła:
— Już nie kocham!...
I spojrzeniem nienawistnem szukała w Rogerze motywów niekochania go dalej.
Roger nie dostrzegał niczego. Zasypywał Anetkę grzecznościami, kwiatami, był uprzedzający. Ale sądził, że wygrał. Ni przez chwilę nie wspomniał o tej duszy dumnej, dzikiej, która śledziła go z pod przysłony, żądna oddać się temu atoli jeno, ktoby rzekł jej hasło tajemne świadczące, że ją poznał. Nie rzucił tego słowa, bo go nie znał, natomiast miotał wyrazy nierozważne, które raniły ją w serce, choć tego nie okazywała. W chwilę potem nie wiedział już, co mówił. Ale Anetka, nie słuchając ich z pozoru, była w stanie powtórzyć każde w dziesięć dni, czy lat później. Zachowała żywe wspomnienie i rana pozostawała

245