Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łatwo wodzić je za nos, wyzyskując słabostki, głaszcząc je, schlebiając i okadzając mocno. Sprytna dziewczyna powiedziałaby sobie, mierząc je, jak na to zasługiwały:
— Gadajcie dalej! Ja zrobię, co zechcę!
Łatwo było przewidzieć, że uparta energja Anetki nie dozwoliłaby jej spętać. Ale Anetka przechodziła właśnie ów okres nerwowego podniecenia, kiedy skutkiem nadmiernie długiego wpatrywania się w zaciekawiający nas przedmiot nie widzimy go we właściwej postaci. Z kilku słów, pochwyconych przez dzień, tworzyła sobie potwory wieczór, gdy była sama. Przerażona walką, którą miała toczyć wiecznie, powtarzała sobie, że nie zdoła obronić się wszystkim. Nie czuła sił po temu. Zwątpiła we własną energję, bała się teraz swej natury, ciągłych wahań, którym podlegał jej niespokojny umysł, i nagłych uderzeń wiatru, których nie umiała sobie wytłumaczyć. Przyczyną tych zjawisk była bogata jej, skomplikowana dusza, której młodzieńczą harmonję ustalić mogło jeno życie. Tymczasem jednak groziło jej, że zostanie wydaną na wszystkie niespodzianki gwałtu, słabości zmysłów, myśli, na ślepy los tajemnego przeznaczenia, co czyha skryty za lada minutą i siedzi przyczajony pod kamieniem przy drodze...

244