Strona:Robert Ludwik Stevenson - Porwany za młodu.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i kto wie, czy nie pała jakąś zawziętością. X. A. jest niewątpliwie znamienitym wielmożą, atoli ja, panie Dawidzie, timeo qui nocuere deos. Jeżeli chcesz zapobiec jego zemście, tedy pamiętaj, że stając jako świadek, jedną tylko możesz obrać drogę, a mianowicie oddać się w ręce sprawiedliwości. Wówczas znajdziesz się w takiej samej bryndzy, jak krewniak pana Thomsona. Będziesz się zastawiał, żeś niewinny; ba ale i on też niewinien. Gdybyś zaś miał stawać w gardłowej sprawie przed sądem góralskim, w procesie góralskim i wobec sędziego-górala, zasiadającego na trybunale, miałbyś stąd niedługą podróż na szubienicę.
Te wszystkie rozważania już mi przedtem przychodziły do głowy — i nie mogłem dojść do trafnego ich rozwikłania; to też począłem sobie z największą prostotą, na jaką mogłem się zdobyć i rzekłem:
— W takim razie, dobrodzieju, chybaby mnie powieszono... czy nie tak?
— Chłopcze mój miły, — zawołał rejent, — idźże sobie z Bogiem i rób, co uważasz za stosowne. Przykro pomyśleć, że w moim wieku życia przyszło mi na to, że mam ci radzić, co wybrać, hańbę, czy bezpieczeństwo. Idź i pełnij swą powinność, a niechże cię powieszą, jak przystało na szlachcica, jeżeli tak już być musi. Są na świecie gorsze rzeczy, jak śmierć przez powieszenie.
— Niewiele — odrzekłem, uśmiechając się.
— I owszem, mój panie, — zawołał Rankeillor, — bardzo wiele. A twojemu stryjowi (by nie zapuszczać się zbyt daleko) byłoby dziesięćkroć lepiej, gdybyś zadyndał przyzwoicie na haku.
Poczem powrócił do dworu (wciąż niezmiernie podniecony, z czego wniosłem, żem bardzo przypadł

314