Strona:Robert Ludwik Stevenson - Porwany za młodu.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dwa stronnictwa, a ludzie spokojni, nie mający o sobie samych nazbyt wygórowanego mniemania, szukali lada mysiej dziurki, by uniknąć wzajemnej urazy.
— No, no! — rzekł prawnik, gdym tuż zakończył, — wspaniały to poemat, ta twoja Odysseja. Winieneś ją waćpan opowiedzieć poprawną łaciną, gdy posuniesz się w studjach... albo i po angielsku, jeśli taka twa wola, choć ja osobiście wolę mowę dobitniejszą i bardziej wyrobioną. Wieleś się nawałęsał; quae regio in terris... jakaż gmina w Szkocji (że przełożę te słowa stylem bardziej rodzimym) nie była pełna twych przygód i włóczęgi? Ponadto okazałeś asan niepospolitą zdolność w tem, iż dostawszy się w dwuznaczne okoliczności, umiałeś jednak, koniec końców, dobrze w nich się zachować. Ten pan Thomson wydaje mi się człowiekiem niepozbawionym pięknych zalet, choć, być może, w nazbyt gorącej wodzie go kąpano. W każdym razie nie mniej byłbym rad, gdyby (pomimo wszystkich swych zasług) utonął był w morzu Północnem, gdyż ten człowiek, panie Dawidzie, może nam tu jeszcze nawarzyć bobu. Jednak aspan bezwątpienia masz zupełną słuszność, żeś doń przylgnął; niewątpliwie i on przylgnął do waćpana. Wynika stąd, rzec; można, iż był ci on wiernym druhem; nie mniej jednak paribus curis vestigia figit, bo przypuszczam, że obu wam nie w smak byłaby szubienica. No, no, na szczęście owe dni już przeszły, a ja sądzę (mówiąc po ludzku), że aść jesteś już bliski końca swych kłopotów.
W ten sposób ciągnąc morał z mych przygód, spoglądał na mnie z takim humorem i dobrotliwością, że ledwom mógł pohamować swe zadowolenie. Tyle czasu tułałem się wśród ludzi nieposłusznych prawu i miałem łoże na górskich rozłogach, pod gołem niebiem,

290