Strona:Robert Ludwik Stevenson - Porwany za młodu.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trącę), gotów byłem obawiać się rzeczy najgorszych. Pan Ebenezer przyznał, iż widział się z waćpanem, i oświadczył (co wydało mi się rzeczą nieprawdopodobną) iż dał ci znaczną sumę pieniędzy, oraz że aść wyruszyłeś na kontynent europejski, zamierzając uzupełnić swe wykształcenie, co było rzeczą podobną do prawdy i chwalebną. Zapytany, jak to się stało, iż waćpan nie dałeś żadnej wieści o sobie panu Campbellowi, stryj twój odpowiedział, że wyraziłeś gorącą chęć zerwania z dawnem swem życiem. Gdyśmy go następnie pytali, gdzie przebywasz obecnie, powiedział, że nie wie, ale przypuszcza, iż udałeś się do Lejdy. Taki był całkowity plan jego odpowiedzi. Niebardzo jestem pewny, czy ktoś mu uwierzył, — dodał po chwili p. Rankeillor, uśmiechając się; — zresztą pewne moje wyrażenia tak dalece mu się nie podobały, iż (krótko mówiąc) wyprosił mnie za drzwi. Na tem musieliśmy ostatecznie poprzestać, gdyż jakkolwiek mogliśmy snuć najdziwaczniejsze podejrzenia, nie mieliśmy na nie ani cienia dowodu. W sam raz w oną chwilę pojawia się kapitan Hoseason, opowiadając o twojem zatonięciu. Wówczas wszystko się rozwiało, pociągając w skutkach jedynie zgryzotę p. Campbella, uszczerbek dla mej kieszeni, oraz nową plamę na charakterze twego stryja, który mógł to bardzo ciężko przypłacić. A teraz, panie Balfour, chyba już rozumiesz bieg całej sprawy i możesz osądzić, w jakiej mierze zasługuję na zaufanie.
Prawdę powiedziawszy, rejent był bardziej pedantyczny, niż potrafię go opisać, i o wiele więcej pstrzył łaciną swoje przemówienie; jednakowoż wszystko było wypowiedziane z taką uprzejmością w spojrzeniu i obejściu, która znacznie się przyczyniła do

287