Strona:Robert Ludwik Stevenson - Porwany za młodu.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




ROZDZIAŁ XXV.
W BALQUHIDDER.

Gdyśmy doszli do pierwszego domu, jaki był po drodze, Alan zastukał w dźwierze — co nie było nazbyt bezpiecznem przedsięwzięciem w takiej części Pogórza, jak urwiska Balquhidderu. Żaden wielki klan nie sprawował tu rządów; cała kraina dzieliła się na rozliczne a drobne zaścianki, na poszarpane działki różnych niedobitków, tudzież pomiędzy tak zwanych „ludzi bezpańskich,“ którzy, ustępując przed zaborczością Campbellów, zostali zagnani w te dzikie okolice dokoła źródeł Forth i Teith. Byli tu Stuartowie i Maclarenowie, którzy łączyli się w jedno, gdyż Maclarenowie szli w wojnie za naczelnikiem Alana i tworzyli jeden klan z Appinem. Było tu również wielu z onego starego klanu Macgregorów, który nieraz ręce we krwi umaczał, teraz zaś chronił się przed sprawiedliwością. Tych zawdy źle uważano, a teraz jeszcze gorzej niż przódy, bo nie cieszyli się zaufaniem żadnego stronnictwa w całej Szkocji. Ich naczelnik, Macgregor z Macgregor, był na wygnaniu; bezpośredni zwierzchnik tutejszej ich gromady, Jakób More, najstarszy syn Rob Roya, siedział w twierdzy edynburskiej, oczekując sądu. Byli w złych stosunkach z góralami i dolinia-

254