Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Obawiam się! — odrzekła. — Był zbyt jakoś zdziwiony! — potem szepnęła mi w ucho nagle: — Ktoby mógł, zdaniem pańskiem, spowodować jego niedowierzanie względem mnie?
Odparłem, że nie wiem, ale uznałem za stosowne opowiedzieć jej moje nocne spotkanie Mlle de Launay.
— Nie myślę, by to miało jakiś związek! — odrzekła. — Ta dziewczyna jest poprostu zazdrosna o Saszę, podobnie zresztą jak i pan... o tego Moskala? — roześmiała się, dodając: — Może przyda mi się jeszcze na coś ta panna Eugenja! — potem zaczęła rozpakowywać rzeczy.
Wpół godziny potem wpadli Sasza i księżna Palicyn.
— Byłem przy pociągu! — wykrzyknął oficer. — Chciałem was pożegnać, ale Bogu dzięki dowiedziałem się, żeście nie odjechali...
— A teraz, — przerwała mu księżna — proszę, bądźcie państwo razem z nami w teatrze Michajłowskim. Trochę rozrywki zrobi dobrze obojgu, nie wyglądacie bowiem zbyt wesoło.
— O, nie! — odparłem. — Pielęgniarstwo nie oddziaływa na mnie korzystnie.
— A rola chorej nie jest specjalnością moją! — dodała Helena z uśmiechem.
— A więc zgoda! Przybędziecie! — zawołał Sasza. — Nie przyjmuję odmowy od krewnych.