Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czyż miało to być ostrzeżeniem odnośnie do mojej oficjalnej żony? Zdaje się nie, gdyż marynarz przeszedł zaraz na inny temat, roz­powiadając o wielkim balu hrabiny Ignacjew, na który uda mu się pewnie dostać dla nas zapro­szenia, bowiem, jak się wyraził, hrabina gromadzi u siebie chętnie wybitnie piękne kobiety.
W tej chwili przeszkodzono mu. Kilku mężczyzn przebiegło tuż obok nas ulicę, skręcając w poprzeczną, tworzącą z nią kąt prosty.
Dotarłszy do rogu, spojrzałem za nimi. Stali pod jednym z domów. W tej chwili otwarto bramę. Gdy weszli, rozbrzmiał krzyk kobiety i odgłos walki.
— Na pomoc! — zawołałem, spiesząc całkiem a l'americaine na miejsce. Ale Borys przytrzymał mnie silnie za ramię.
— Nic tam po nas! — rzekł znacząco. — To sprawa policji.
— Jakaś zbrodnia, morderstwo może! — odparłem na widok zamkniętego pojazdu, który się zatrzymał pod domem. — Wrzucono weń dwu mężczyzn i jedną kobietę. Wszyscy troje byli już cisi teraz.
— Chodźmy stąd! — rzekł Borys spiesznie. — Jeśli to był mord, przeczytamy jutro sprawozdanie policyjne, a jeśli, co przypuszczam... szło o coś innego...