Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zaś połowa służby to szpiedzy! Przeto pilnuj się!
Na wzmiankę o szpiegach ogarnęły mnie na nowo niedawne obawy i trwogi. Próbując zbyć je żartem, rzekłem:
— Baron Friedrich bywa także prawdopodobnie czasami w klubie?
— Co? Ta kanalja? — wykrzyknął Aleksander, którego wino uczyniło widać nieostrożnym. — Jego nie wpuszczamy, chyba o ile przybywa w sprawach służbowych, albo na wyraźny rozkaz cesarza. Cesarski Jacht-Klub nie wdaje się z żadnym niemieckim dorobkiewiczem, choćby był niewiadomo jak ważkim urzędni­kiem policji. Ach, przyszedł Platow, od tego kozaka wygrywam zawsze.
Rzekłszy to, wrócił Sasza do stołu gry, a Borys ofiarował się odprowadzić mnie do hotelu.
Gdyśmy wyszli z klubu, świtało już. Po drodze mówił porucznik marynarki z otwartością krewnego o bracie swoim.
— Wiedzie życie szaleńcze! — powiedział. — Ale mamy nadzieję, że małżeństwo opanuje go. Podobno poznaliście w drodze narzeczoną jego, księżniczkę Dosię Palicyn. Jest miłą, powabną dziewczyną, a przytem bogatą dzie­dziczką, ale Sasza nie dba o nią, ścigając każdą nową powabną kobietę i to niestety nie zawsze bez skutku.