Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szego klubu stolicy. Dzięki troskliwości Konstantego moja karta przyjęcia była już gotowa i niebawem znalazłem się we wspaniałym gmachu, gdzie grano tak wysoko i lekkomyślnie, jak nigdzie może w Europie.
Po pewnym czasie odnalazłem wśród lśniących uniformów napełniających salę gry, Borysa, który mnie powitał z serdeczną gościn­nością, mówiąc szczerym tonem marynarza:
— Pani pułkownikowa, zmęczona podróżą, śpi zapewne, a pan, drogi kuzynie, chcesz spędzić z nami wesołą noc. Sasza już gra! — rzucił spojrzenie na stół bakaratowy, gdzie brat jego grał w sposób niespokojny, właściwy Słowianom — dlatego też pozwolę sobie zapoznać kochanego kuzyna z przyjaciółmi naszymi. Nie jesteś pan tu obcy, pułkowniku. Żona wsławiła cię już.
Potem przedstawił mnie rozlicznym znakomitościom petersburskim, które nader serdecznie przyjęły amerykańskiego pułkownika, który zdaniem ogólnem przywiózł do stolicy piękność sezonu, okrywając Paryż żałobą.
W takiem towarzystwie, przy cygarach ad libitum i ulubionym na Północy mrożonym szampanie... ad nauseam... spędziłem szaloną noc. Chciałem utopić troskę i oszołomić nerwy nikotyną. Potem postawiwszy kilka rubli, wygrałem. Wkrótce leżał przede mną stos