Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jednych uprzejmie, do drugich szydersko, do innych czule przemawiała.
Ci o których szczerości wątpiła, albo jéj byli podejrzanymi, wytrzymać musieli najstraszniejsze szturmy.
Leńkiewicz chociaż usilnie zaproszony — co księżnę ubodło wielce nie stawił się. Przyjaciel jego Medeksza wymawiał go tém, iż się zdrów nie czuł.
Znaczenie téj abstynencyi było dla wojewodzinéj jasnem. Wolała zresztą tę otwartość niż dwuznaczność innych deputatów, którzy w obu domach bywali, zagadywani obiecywali służyć księżnie pani, a w ostatniéj chwili zdradzić mogli.
Sprawa Żywulta nie była właściwie jego sprawą, ale miała się stać miarą wpływu i potęgi księżnéj i Radziwiłłowskiego domu.
Księżna niewątpiła, że ją wygrać musi, choćby z pomocą Turczynowicza, lecz nie taiła tego przed sobą, że samo to, iż się Borkowska ważyła z nią stawać do boju, było już uwłaczającém. Gdy pomyślała iż na drugiéj ulicy, w najętéj gospodzie, stoły téż były otwarte po całych dniach u Borkowskiéj, — zuchwalstwo to szlachcianki oburzało ją do najwyższego stopnia.
Upokorzyć te jéjmoście stawało się koniecznością. Żywult miał z tego korzystać.
Wieczerza szła w jaknajlepsze, książę szeroko się rozsiadłszy, dojadał drugie dzwono szczupaka, nic nie mówiąc, w skupieniu ducha, spotniały