Przejdź do zawartości

Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stawił ciągle niewyczerpany w pomysłach i podstępach horodniczy, wlokła się bardzo powoli. Suseł ją prowadził tak jakby umyślnie chciał znużyć i wyczerpać cierpliwość.
W kilka tygodni po bytności Leńkiewicza, panna Tekla widziała się zmuszoną, nie mając w nikim pomocy skutecznéj, bo stary Szczyt jeździł darmo i postawszy pod piecem z niczem powracał — sama się zgłosić do deputata.
Napisała do niego list, prosząc ażeby Susła napomniał i napędził.
We trzy dni zamiast odpowiedzi przybył sam Leńkiewicz. Jeszcze mu więcéj była rada niż pierwszym razem panna Tekla. Twarz się jéj rozjaśniła przy powitaniu, lecz jak tylko spostrzegła, że to zbyt wielkie sprawiło wrażenie na deputacie — ostygła zaraz.
On téż zmienił oblicze i wnet zastygł.
Było to przed obiadem, Leńkiewicz dobył z za kontusza fascykułu, i począł mówić o sprawie, o Susle, o horodniczym. Ożywiła się i panna Tekla, dosiedzieli do obiadu, jurystując oboje. Pułkownikówna uczyła się wiele od Leńkiewicza i wdzięczną mu była, ale gdy rękę mu podała do stołu i zdało się jéj, że ją nieco za mocno uścisnął — zachmurzyła się.
Przy obiedzie deputat był nie zabawny, panna milczącą tak, że pisarzowa została zmuszoną dla utrzymania rozmowy, opowiadać o gospodarstwie i o szczęściu swéj córki. Niemogła się tém nacie-