Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A że jéj się to po części powiodło, niechciała od łóżka chorego odchodzić, sama mu podając lekarstwa, napoje poprawiając poduszki i opiekując się nim z nadzwyczajną troskliwością. Biednego Iwanowskiego rozczulało to do łez i płakał. Ona widząc łzy jego, rozrzewniała się i doktor w końcu musiał ich rozdzielić, aż by się oboje uspokoili.
Pisarzowa sądziła, że odwiedziwszy chorego, pułkownikówna powróci zaraz do Pacewicz, lecz o tém ona sobie mówić nawet nie dała.
Przychodziła więc i odchodziła w domu tym, który miał jéj być, gospodarując już i nieszczędząc siebie.
W nocy ledwie ją namówiono aby się spać położyła. Chory, który miał się lepiéj pod wieczór już gorączki dostał silnéj i znowu stan jego się pogorszył. Nadzieja, którą nawet doktor miéć zaczynał, znikła. Musiano wszelkiemi środkami wzmagającą się uśmierzać gorączkę.
Pisarzowa wcale się nie kładnąc, naprzemiany czuwała to przy pułkownikównie, to u drzwi chorego, który przytomność stracił zupełnie. Noc to była straszliwa, jak wiek długa — i dopiero nad ranem Iwanowski jakoś usnął. Panna Tekla na palcach poszła znowu siedziéć przy nim.
Gdy się obudził osłabionym tak był, iż mówić już prawie nie mógł, tylko zobaczywszy przy sobie narzeczonę, ręce jéj pochwycił i łzami je oblewał.
Cały dzień następujący przeszedł w niepewno-