Przejdź do zawartości

Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowania interesów Radziwiłłowskich, asystowała sejmikom, i niewychodząc naówczas ze swego mieszkania, w którem od rana do nocy stoły były nakryte, wysyłała rozkazy do deputatów, kierowała wszystkiem, robiła co chciała.
Gdy szło o to, aby głos jeden lub dwa nie przeważyły w sprawie ważnéj... panom deputatom zadawano w winie medykament tak poruszający... że na sesyi znajdować się nie mogli.
Trzeba-li było zbałamucić młodzika, miano i na to sposoby.
Frauencymer był wystylizowany. Kogo dało się skorrumpować pieniędzmi lub podarkiem — umiano dać. Księżna uśmiechała się, pochlebiała, rozkazywała, obiecywała, szeptała — i w końcu przykładu prawie nie było, aby nie przeprowadziła czego chciała.
Pod komendą jéj stał cały dwór, można powiedziéć całe wojsko, któremu ona, wedle zdolności każdego, dawała rozkazy.
Byli dworzanie do szabel, do pióra, do kielicha, do upajania, do zrobienia burdy, do posyłek i podszeptów, do intrygi i do pieniaczki. Bystry nadzwyczaj wzrok, którym przenikała ludzi, dawał księżnie Barbarze możność trafnego zużytkowania każdego. Znała słabości człowiecze i umiała je wyzyskać.
Wielkie te przymioty księżnéj na małym stosunkowo teatrze szły na popis, ograniczały się sprawami domu Radziwiłłów — ale dom ten w zna-