Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie z Nowogródka, która zagrała polskiego, wysunęli się goście parami z bawialni na podsienie, długim sznurem... było na co patrzéć i sercu urość od czego.
Z małym wyjątkiem wszystko to była dorodna, zdrowa, piękna, czerstwa, kwitnąca młodzież, postrojona choć do króla na pokoje, bo się każdy sadził aby pannie podobać.
Łopacińskiemu deputatowi przypadł ten honor, iż pułkownikowę solenizantkę do stołu prowadził, a Sołłohub podskarbi piękną Teklę.
Dnia tego pułkownikówna była istną królową! Strój téż jéj pełen smaku, wykwintny, modny, kosztowny z atłasu blado różowego mienionego oszytego koronkami, z pod których śliczne, białe, utoczone rączki wyglądały, włosy utrefione z kunsztem i sznurami pereł poprzeplatane, kanak na szyi z topazów osadzanych brylancikami tak jéj były do twarzy, iż najstarsi głowy tracili patrząc na nią.
Śliczną była jakby nie do téj ziemi brudnéj i życia powszedniego stworzoną.
Rzekłbyś że promienie od niéj biły, tak gasiła co ją otaczało. Dwie piękne podkomorzanki, słynna z wdzięków krajczyna, inne panie, którym też Pan Bóg nie odmówił urody, przy niéj wyglądały na kucharki. Panna Agata czerwona, pyzata z włosami jasnemi, w dodatku ubrana przez matkę niegodziwie, prawie była śmieszną i czuła się nią. Wszystkich oczy zwrócone były na tę