Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trzeba było, Osmólski słynął jako — niepokonany. Niby otwarty i serdeczny, rubacha, gadatywus, był chytrzejszy od innych i pod tą dobrodusznością krył największą przebiegłość.
Ruskie przysłowie o takich jak on ludziach powiada — „Kudy kiń to kozak.“ Gdziekolwiek go użyto sprawił się. Był do tańca i do różańca.
Niemłody już stroił się bardzo jaskrawo i wytwornie. Smaku w tém nie było, ale suto i pokaźnie występował.
Do kobiet się zalecał, nie nową modą, sentymentalnie, ale wesoło i napastliwie, co one czasem lubią. Miał się jeszcze za pięknego mężczyznę i był nim w istocie. W potrzebie tańczył tak, że się na jego skoki zbiegano patrzéć, jak na sztuki łamane.
Do misy i jadła nikt go nie przeszedł — żarł okrutnie, pił strasznie. Przytem i z koniem ostrym a nieotarganym dał sobie radę i na polowaniu nie był ostatni i pływał jak żaba, gdyby się w wodzie urodził — i mowę na weselu powiedziéć ex-promptu potrafił i na szable się ściąć.
Znano Osmólskiego, że był człek uniwersalny. Ale cóż! tyle posiadając darów Bożych, choćby się zdawało, że niemi i do fortuny i do zaszczytów powinien był dojść, jednak na wiosce na któréj począł, siedział i mówiono, że długi miał.
Niestatek był wielki — w domu miejsca nie zagrzał, pieniądze lada jako tracił, czas trwonił — i fantazye go się takie imały, że sobie o nim roz-