Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pomiędzy gospodarzem owych czasów a gośćmi szło o lepszą. Zachęcano do picia, dawano w bród, przybyli usiłowali piwnicę wysuszyć, piwnica winna się była okazać niewyczerpaną.
Honor domu stał na tem aby się wina nie przebrało, a przynajmniéj kilku legło pod stołem. W domu wdowim, gdzie sama gospodyni niemogła ani zachęcać do picia, ani dopilnować sumiennego spełnienia obowiązków przy kieliszkach — wybierano zawsze vice-gospodarza z głową tęgą, z gębą wyprawną, niezmordowanego, który, choćby na klęczkach prosić przyszło, musiał poić — usque ad finem.
Milczący regimentarz, choć pił jak smok i tyle tylko że się potem trochę zarumienił, a po największéj bibie do oficyny się nigdy nikomu odprowadzać nie dając, szedł sam wyprostowany jak strzała, — do zachęty i gospodarowania nie był zdatny. Opiekun wdowy Szczyt, po kilku kieliszkach stawał się czuły i płakał, ten téż nie mógł tu reju wodzić.
Dostawał się więc zawsze urząd podczaszego na wielkich gromadzeniach w Pacewiczach, panu Osmólskiemu, podstarościm zwanemu, gdyż niegdyś pono gdzieś ten urząd sprawował.
Osmólski, imieniem Tytus był właścicielem niewielkiéj wioski, ale mir miał i w nowogrodzkiem i w Wilnie i na Litwie niemal całéj wielki — do wybitéj, do wypitéj, a przytem do sejmikowych spraw i gdzie zręcznego chodzenia koło ludzi po-