niemogąc i niechcąc z paniczami iść nawyprzódki, Iwanowski rozgniewany zaklął się publicznie, iż w Pacewiczach noga jego nie postanie.
Bracia się z sobą nie widywali w ostatnich czasach, lecz jak tylko młodszego doszła wieść o tém postanowieniu — pojechał do Wyżynki do starszego pan horodniczy, aby mu, jak po drodze mówił, rozumu powinszować.
Wyżynka majętność główna po rodzicach odziedziczona przez Iwanowskiego, otoczona lasami wielkiemi, dobrze zagospodarowana, była jedną z najpiękniejszych szlacheckich posiadłości w tych stronach. Na niczém jéj nie zbywało, bo i grunta miała doskonałe, i łąki wyborne i las nie zniszczony i wodę a młyny, i dwór co się zowie wygodny i piękny.
Dla tego téż horodniczy na nią tak zęby ostrzył i brata rad był widziéć starym kawalerem, aby kiedyś po nim to fundum, wsie i przysiółki opanować.
Iwanowski starszy był człowiekiem dziwnego nabożeństwa. Rozumu choć go miał, na własny użytek nie obracał, żył cały sercem, wrażeniami, uczuciami. Starczyła mu Wyżynka nie tylko na fantazye wszelkie, ale nawet na mimowolny dorobek kapitału, choć ludzie, z dobroci jego korzystając, odzierali go.
Gdy go chandra jaka napadła, Iwanowski o wszystkiem zapominając w niéj i nią żył tylko. Kochając się szalał, nie myślał o niczem tylko
Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/141
Wygląd
Ta strona została skorygowana.